Renesansowa Florencja. Miasto sztuki, bogactwa, nowych prądów myślowych, artystycznych i religijnych. Żył tam człowiek niby zanurzony w tym świecie, a jednak trochę skądinąd. Włoch epoki Odrodzenia, a przy tym jakby już obywatel Nieba. Guido di Pietro, malarz, który w wieku lat 20 wstąpił do zakonu dominikańskiego i przyjął imię Jan. Potomność zapamiętała go pod przydomkiem Fra Angelico – Brat Anielski. 

Guido był artystą już przed Zakonem i korzystał z tego talentu przez cały okres swojego dominikańskiego życia. Jego sztuka stała się narzędziem głoszenia. Głoszenia, które zgodnie z najzdrowszą naszą tradycją, zrodziło się z kontemplacji Boga. Brat Jan dekorował ściany cel swojego klasztoru San Marco we Florencji, pracował też na osobiste zlecenie papieży Eugeniusza IV i Mikołaja V w Rzymie, gdzie zmarł. Jego dzieła możemy dziś podziwiać właśnie w jego klasztorze, przekształconym w muzeum. Po kilka malowideł znajdziemy rozsianych w różnych placówkach, w tym najbardziej znanych muzeach świata, jak PradoErmitażNational Gallery czy Metropolitan Museum of Art

Sztuka brata Jana uderza swoim pokojem i pięknem. Jan Paweł II nazwał jego styl “modlitwą w barwach”. Fra Angelico lubi przedstawiać Jezusa, Maryję, sceny z Ewangelii oraz życia świętych. Widać jego wielką miłość do swojego Zakonu – na większości dzieł można zauważyć mniej lub bardziej rzucającą się w oczy postać biało-czarnego brata, zatopionego w modlitwie. To on jest autorem jednego z bardziej znanych obrazów św. Dominika – siedzącego i skupionego na Księdze Pisma Świętego.

Wszystko spokojne, jasne, jakby prześwietlone światłem Zmartwychwstałego – nawet, jeśli to scena Ukrzyżowania. A jednocześnie wszystko jest w najlepszym sensie ludzkie, przesycone życiem i głęboką emocją – Gabriel nachyla się do Maryi w scenie Zwiastowania, a oboje mają na twarzach delikatny rumieniec wzruszenia i przejęcie. Zbawieni na Sądzie Ostatecznym cieszą się razem z Aniołami, tańcząc z nimi w okręgu. Dzieła Fra Angelica można po prostu oglądać i podziwiać. Najlepiej jednak się przed nimi i z nimi modlić. 

O życiu samego brata Jana trochę wiadomo, lecz niewiele – on raczej się schował za swoją sztuką. A ona sama za to mówi przede wszystkim nie o Fra Angelicu, lecz o Jezusie, którego pokochał i – zdaje się – oczyma swojej duszy naprawdę widział. Był człowiekiem spokojnym. Mimo całej swojej artystycznej i rozmodlonej duszy zapewne też całkiem mocno stąpającym po ziemi – w swoim klasztorze był przez pewien czas ekonomem, a później – przeorem. Pozostawał też w kontakcie z prądami artystycznymi swojej epoki, uczył się i miał uczniów, a przy tym pozostawał całkowicie wierny swojemu zakonnemu powołaniu. Co, niestety, wcale nie było oczywiste wśród mnichów-malarzy jego czasu. 

Fra Angelico jest, rzecz jasna, patronem artystów. Mógłby być też świętym dla zmagających się z perfekcjonizmem – ponoć nigdy nie poprawiał raz namalowanych postaci, twierdząc, że są właśnie takie, jak Bóg je chciał. A każdą swoją pracę zaczynał od modlitwy – jak głosi jedna z nielicznych zachowanych jego wypowiedzi: “ten, kto zajmuje się sprawami Chrystusa, powinien być zawsze z Chrystusem zjednoczony”. 

Chętnym do przeczytania dłuższej refleksji o jego sztuce polecam artykuł: https://niezlasztuka.net/o-sztuce/fra-angelico-artysta-po-jasnej-stronie-mocy/ 

Duży wybór jego dzieł możemy obejrzeć w internecie pod tym adresem: https://www.wikiart.org/en/fra-angelico 

Piotr Laskowski OP, duszpasterz powołań

Podobne wpisy